W zeszłym tygodniu swoją premierę miała najnowsza gra
Hideo Kojimy, "
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain". Po długim ogrywaniu zdecydowaliśmy się nagrodzić ten tytuł nie tylko najwyższą możliwą notą, ale i znakiem jakości "
Filmweb poleca".
Tak pisał o grze w swojej recenzji Michał Walkiewicz: "Zapomnijcie o wszystkim, czego nauczyło was Hollywood" – słyszymy w jednej ze scen "Metal Gear Solid V: The Phantom Pain". Ten, kto nie dorastał z serią o przygodach kolejnych Snake'ów, weźmie te słowa za ironię: w końcu już w prologu gry uciekamy na koniu przed płonącym jednorożcem i obserwujemy, jak lewitujący telepata obraca w perzynę dywizję czołgów. A jednak w ustach Hideo Kojimy – ojca cyklu i prawdopodobnie najmocniej zakochanego w kinie twórcy gier – podobna deklaracja ma charakter wywrotowy. Koniec z ciągnącymi się stąd do wieczności przerywnikami filmowymi. Koniec z usypiającymi rozmowami przez radio, retrospekcjami w formie zimnowojennych archiwaliów oraz rozgrywką stanowiącą interludium filmowo-interaktywnego doświadczenia. "The Phantom Pain" to gra, w której spędzicie długie godziny, po prostu... grając. Raz w uproszczoną strategię, kiedy indziej w wysokooktanową strzelaninę. Najczęściej – w będącą wzorem dla całego gatunku skradankę. Całą recenzję przeczytacie TUTAJ.