Recenzja filmu

Walentynki (2010)
Garry Marshall
Jessica Alba
Kathy Bates

Filmowa bombonierka

Kasę na realizację "Walentynek" wyłożyło chyba zrzeszenie producentów czekoladek i pluszowych misiów. Z dzieła Garry'ego Marshalla płynie bowiem następująca refleksja: jeśli nie otrzymałeś lub
Kasę na realizację "Walentynek" wyłożyło chyba zrzeszenie producentów czekoladek i pluszowych misiów. Z dzieła Garry'ego Marshalla, który ma na koncie takie romantyczne hity jak "Pretty Woman" i "Uciekająca panna młoda", płynie bowiem następująca refleksja: jeśli nie otrzymałeś lub nie dałeś komuś w tym roku kartki z serduszkiem, to jesteś smutnym nieudacznikiem.

Akcja filmu rozgrywa się w ciągu dwudziestu czterech godzin w Los Angeles. Marshall, wyraźnie zainspirowany brytyjską komedią "To właśnie miłość" miesza ze sobą kilkanaście wątków, kreśląc w ten sposób romantyczny krajobraz zalanej słońcem metropolii. Kamera śledzi m.in. porzuconego przez narzeczoną właściciela kwiaciarni (Kutcher), jego zakochaną w chirurgu przyjaciółkę (Garner), dziennikarza sportowego (Foxx) zmuszonego do kręcenia walentynkowego materiału oraz wracającej z frontu pani żołnierz (Roberts). Poszczególne historie krzyżują się ze sobą, pozwalając w ten sposób rodzić się nowym uczuciowym kombinacjom. Jeśli któryś z bohaterów szczególnie Was irytuje, to możecie być pewni, że za półtorej minuty zastąpi go kolejny poszukiwacz zaginionej miłości. Jeśli chodzi o mnie, najbardziej ubawiłem się, oglądając Queen Latifah w roli agentki futbolisty szykującego się do coming outu.    

W przeciwieństwie do Wyspiarzy, Marshalla nie stać na choćby odrobinę zbawiennej zgryźliwości – pomimo dużej ilości zabawnych dialogów, gdy przychodzi do rozmów o zakochaniu, wszyscy robią się sztywni niczym ofiary styczniowych mrozów. Ach, ta prostolinijność amerykańskich filmowców... Ich poprawność polityczna powinna się za to spodobać obrońcom praw mniejszości, którzy docenią ekranowe romanse w wydaniu homoseksualnym i  międzyrasowym.

Niby wszystkie postaci psioczą tutaj na komercyjny charakter  walentynkowego święta, ale jak przychodzi co do czego, kolana miękną im na widok różyczek i czerwonych maskotek. Od miłości nie ma ucieczki, a ponieważ przekonuje nas o tym legion dobrze opłaconych hollywoodzkich gwiazd i gwiazdeczek, to nie ma chyba powodu, żeby wątpić w szczerość tego przekazu. Główną zaletą filmu i tak pozostaje jednak jego... tytuł. Stojąc ze swoją drugą połową w kolejce po bilety, nie będziecie mieć przynajmniej większych problemów z wybraniem obrazu na romantyczny seans we dwoje. Spece od marketingu powinni w tym roku dostać premię za oryginalność. 
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Żebym nie wyszedł na dziada, który świętego dnia nie święci, podeprę się ludową mądrością – "Walentynki... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones