To chyba będzie serial pocięty na kawałki i z tych kawałków zrobiony film? Chcą chyba ze względu na niską oglądalność serialu przenieść go na duży ekran. Nie rozumiem takiego zabiegu twórców.
Oglądalność serialu była na poziomie 2,6 mln widzów. To dobry wynik - najlepszy z serialowych premier wiosny 2016 w polskich telewizjach.
Za to bardzo słaby wynik jak na niedzielne wieczory. Nawet Blondynka notuje lepsze wyniki.
Inaczej... w większej części polskich widzów nie interesują biografie i losy przedwojennych aktorów. Najchętniej oglądaliby i słuchaliby koncerty disco polo na dużym ekranie.
Nie przesadzałabym tak z tym disco polo. Po prostu do filmów przedwojennych nie ma aż takiego dostępu, więc i zainteresowanie samymi aktorami z tamtego okresu jest niewielkie i dotyczy tylko wybranej grupy osób, które faktycznie się tym trochę (lub bardziej) interesują. Owszem znajdą się osoby, które połkną bakcyla dzięki takiemu serialowi (czy filmowi), ale grupa odbiorców i tak nie będzie wielka. Poza tym jakość filmów przedwojennych pozostawia wiele do życzenia, często z trudem wyłapać, co mówią aktorzy. Myślę, że to też wpływa na nikłe zainteresowanie tymi filmami. Gdyby je odrestaurować i wypuścić szerszej publiczności, to i na pewno grono odbiorców by się zwiększyło, ale i tak byłaby to grupka wybrańców. A sama odnowa cyfrowa starych klisz filmowych jest bardzo kosztowna i długotrwała, więc to też nie jest takie proste i koło się zamyka. No i po prawdzie, to większość ludzi jednak woli gonić za nowościami (woli żyjących aktorów i różne plotkarskie gazety czy portale), niż skupiać się na tym, co było (np.aktorzy, którzy już zmarli).
Polecam obejrzeć niezwykłą superprodukcję polską z 1927r. pt. "Zew morza" w reżyserii Henryka Szaro z rewelacyjnym podkładem muzycznym Krzesimira Dębskiego. Osobiście jestem tym filmem wprost oczarowana. Nie kojarzę innego polskiego filmu, który byłby stworzony z takim rozmachem. Co my tu mamy? Żaglowiec na pełnym morzu, torpedowiec, statki, pościg samochodowy, hydroplan w powietrzu, przejażdżki konne, romans, zdradę, morderstwo, bijatyki...no naprawdę można mnożyć i dziwić się, że to wszystko z Polski wyszło.
http://ninateka.pl/film/zew-morza-henryk-szaro
Wczoraj za to obejrzałam film pt."Pani minister tańczy" z 1937r. Przezabawna, inteligentna komedia ze świetnymi piosenkami np. znaną melodią "Pani minister rację ma". Również i ten film mnie zaczarował. Śmiem twierdzić, że wiele współczesnych komedii i musicali nie sięga mu nawet do pięt.
Na filmy z Eugeniuszem Bodo też nie mogę się już doczekać, ale nie wszystko na raz :) W sumie z polskim filmem przedwojennym dopiero się zapoznaję i oswajam. Bynajmniej nie za sprawą serialu, bo tego niestety nie widziałam (nie mam telewizora :) ). Do tej pory skupiałam się na ekspresjonizmie niemieckim w filmie i ogólnie początkach kinematografii (Melies, Griffith, Lumiere). Cóż, lubię starocia ;)
Jeśli chodzi o kino przedwojenne to pozwolę sobie polecić film "Mocny człowiek", też Henryka Szaro. Jest zachwycający, szczególnie z muzyką dodaną niedawno. Robi ogromne wrażenie. Świetna gra aktorska, montaż, zdjęcia i fabuła. Cudo :)
o, tak! Ten też czeka w kolejce do obejrzenia :) Oj, tak mi się marzy, żeby Filmoteka Narodowa przygotowała takie wydania odrestaurowanych filmów na DVD z książeczkami i opisem, różnymi ciekawostkami, historią dot.tych filmów, jak je odnaleziono, odnowiono itp. Takie wydania jak w przypadku "Metropolis" F.Langa. To byłoby COŚ!
Byłoby super, ale może poczekajmy, aż odnajdą jeszcze trochę przedwojennych perełek :)
Jakby kogoś to interesowało, to TVP Polonia w każdą niedzielę daje teraz o 14:40 odrestaurowane polskie filmy przedwojenne. W tą nd., czyli 19.marca będzie "ABC miłości" z 1935r. Chyba będę do Rodziców jeździć specjalnie na telewizję :)
Az dziw bierze, że jest niewielkie zainteresowanie? ciekawe bioografie uwikłane w historie, czas zatrzymany w kadrze, a Bodo to juz perełka. Niestety, nie film, choć główna postać dobrze zagrana.
jak to? W świecie seriali jest pewna tendencja, którą można uprościć do zasady "6 sezonów i film" znanej z Community ;).
Kinowy "Pan Wołodyjowski" i serial TV "Przygody Pana Michała" to był ten sam film, podobnie jak kinowy "Janosik" z Perypeczką i serial o tym samym tytule.
Człowieku weź się doucz zanim zaczniesz bredzić. Serial został nakręcony WCZEŚNIEJ. To, że jest czarno-biały nie zapaliło ci lampki? Janosik to natomiast przemontowany serial.
"Człowieku weź się doucz zanim zaczniesz bredzić."
Bardzo ładny przypadek samozaorania. Dziękuję. Dobranoc.
Serial Pawła Komorowskiego realizowany był ani wcześniej ani później, lecz równolegle z kinowym "Panem Wołodyjowskim". Szczególnie w przypadku scen kosztownych w realizacji: obydwaj reżyserzy przebywali na tym samym planie zdjęciowym jednocześnie. Z reportażu zamieszczonego w "Świecie Młodych" (to była taka gazeta harcerska ukazująca się dwa razy w tygodniu) wynikało, że gdy kręcono oblężenie Kamieńca i akurat było słonecznie - do pracy przystępowała, załadowana barwną taśmą Eastmancolor, kamera z nałożonym na nią obiektywem anamorficznym Dyaliscope,. Zaś kiedy robiło się pochmurno - do akcji szybko wkraczał operator z kamerą kręcącą zdjęcia w czerni i bieli w formacie 4:3. Kilka tysięcy statystów nie miało zbyt długich przerw między pozowaniem do jednej i do drugiej kamery.
Premiera telewizyjna pierwszego odcinka serialu została celowo opóźniona i odbyła się kilka miesięcy po premierze filmu kinowego. Widocznie ktoś obawiał się, iż wcześniejsze udostępnienie serialu widzom nieco zmniejszy frekwencję w kinach. Choć - zważywszy na nieporównanie wówczas większą atrakcyjność szerokiego, barwnego ekranu w porównaniu do zaokrągleń ówczesnych 17-calowycch czarno-białych telewizorów – chyba były to obawy niepotrzebne.
Różnica pomiędzy tą parą ("Pan Wołodyjowski" vs "Przygody Pana Michała") a zdecydowaną większością innych par film pełnometrażowy vs serial telewizyjny polegała na tym, iż tutaj od samego początku realizowano dwa odrębne dzieła. Według tego samego materiału literackiego, lecz odrębne. Z różnicami choćby takimi jak różne obsadzenie niektórych ról (Ketling, Wachmistrz Luśnia).
W zdecydowanej większości innych "par": w "Koperniku", "Strachach", "Królowej Bonie” (vs kinowe "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny"), "Wiedźminie") film kinowy był zwyczajnie zmontowany z wybranych scen wcześniej emitowanego serialu, bez żadnych scen nowych.
Choć nie zawsze. Ot, miniserial "Ziemia obiecana" powstał później niż film i wykorzystywał szereg scen uprzednio nakręconych, lecz nie włączonych do filmu. Kinowe "Noce i dnie" także pojawiły się wcześniej i nie zawierają li-tylko samych ujęć z nadawanego później serialu.
To inne produkcje. Większość aktorów i scenografii się pokrywa jednak kręcone były od początku. W głównej obsadzie postać Ketlinga grana była przez 2 aktorów.
Jaką kasę marnują koleś. Oni jeszcze raz sprzedają te same zdjęcia tylko okrojone i inaczej zmontowane.
Więc wkładają w to czas a później kiniarze muszą to puszczać. Puszczanie filmów dla pustej sali nie jest marnowaniem kasy?
Serial był popularny więc pewnie liczą że i w kinie się sprzeda. Kto ich tam wie ? Zobacz, "Pojedynek na szosie" to był film TV ale tak się podobał w TV że zorganizowano mu później kinową premierę. Podobnie było z "Krwawym sportem". Ten film wydano w 1987 roku na kasetach wideo ale miał taką oglądalność że w 1988 zorganizowano mu również premierę w kinie.
Przecież to co innego. Tutaj masz serial, który nie dość, że już stary to był puszczany kilkakrotnie.
Chyba podobny bzdurny zabieg był z "Pitbullem" i "Sforą".
A czekałam na fascynującą biografię...czemu takie niskie oceny, przeciez Bodo to materiał na taka historię...
Dziękuję wszystkim za odpowiedź. Nie rozumiem dlaczego z serialu robią film, ale to prawdopodobnie dla większej popularności. Serial nie był zły, chociaż był potencjał na więcej, i po co te wszystkie przeinaczenia i przekombinowania w fabule. Wersja kinowa to na pewno posklejane scenki i tyle.