Cóż. Jaki był Jobs już wiemy. Sam film zrobiony na modlę typowych biografii w stylu gwiazd rocka,pełen skrótów, uproszczeń i dziur,co nie znaczy,ze ogląda się źle. Nie,są momenty bardzo ciekawe,ale całościowo jest średnio. Niektóre sceny niezamierzenie śmieszą,zwlaszcza te,kiedy próbuje sie z Jobsa robić niemal pół Boga. Nie da się zrozumiec jego fenomenu,nie będąc amerykaninem. Swoją drogą niezwykle jest to,ze udało sie gościowi przenieść swoje traumy i kompleksy na jego konsumentów/wyznawców.