Chyba bez jakiejś szczególnie oryginalnej koncepcji - od po prostu rodzaj mało krytycznego hołdu złożonego temu z jednej strony geniuszowi i wizjonerowi, ale z drugiej strony - człowiekowi niesłychanie trudnemu w kontakcie, wręcz antypatycznemu.
Wyszedł bardzo konwencjonalny biopic. Kto czytał życiorysy Jobsa - nie dowie się niczego nowego. Oczywiście, pomimo wspomnianej konwencjonalności, wiele ważnych epizodów z życia Jobsa i tak musiało zostać pominiętych (choćby przygoda z Pixairem). Konstrukcja filmu jest epizodyczno-impresyjna, choć są też sceny przegadane.
Osobiście chętniej obejrzałbym solidny dokument zamiast fabuły.
PS W warstwie dźwiękowo-muzycznej film jest bladym echem . . . Forresta Gumpa (przeboje z epoki w tle).