Jeden z bardziej przereklamowanych filmów w ostatnim czasie - to jest film Oskarowy? - nie no bez jaj.Tyle się naczytałem i nasłuchałem zachwytów nad tym filmem,że spodziewałem się jakiegoś arcydzieła jakiejś petardy a tym czasem otrzymałem tylko niezłą obyczajówkę jakich wiele w światowej kinematografii.O co tyle hałasu? - co w tym filmie jest takiego odkrywczego? - ano nic - przecież od dawna wiadomo,że alkohol na początku jest cool,dodaje odwagi i pewności siebie,poprawia humor samopoczucie itd,ale niestety pózniej potrafi często uzależnić i prowadzi do ludzkich tragedii.Film na pewno dobzre zagrany i jest kilka lepszych scen,ale ogólnie szału nie ma.
Też, nie rozumiem, o co tyle hałasu. Nie dorasta do pięt takim klasykom jak "Dni wina i róż" czy "Stracony weekend", ani też niczego szczególnego nie odkrywa. Ot, fajny film.
Dokładnie to samo myślę. Dobry film obyczajowy, ładne kadry, problemy klasy średniej, kryzys wieku średniego. I byłoby ok, tylko że alkohol nie rozwiązuje żadnych problemów. Za mało to podkreślono.
Ale w tym filmie chodzi właśnie, moim zdaniem, o zadanie przewrotnego pytania: a co, jeśli właśnie rozwiązuje? Oczywiście to tylko taka spekulacja w ramach utworu filmowego, bo w rzeczywistości to doskonale wiemy, że nie rozwiązuje i prowadzi na manowce. Ale film w bezpieczny sposób pozwala sprawdzić: a co gdyby było na odwrót, gdyby takie "płynięcie" mogło dać pozytywne skutki i radość życia?
Gdyby wyraźnie podkreślono, że alkohol nie rozwiązuje żadnych problemów, to byłoby to trochę łopatologiczne. Przecież my to wiemy, widzieliśmy też tysiąc filmów o tym. A tak wymowa filmu jest niejednoznaczna, etycznie ryzykowna, a sam utwór jest dziełem otwartym: nie wiemy, co będzie z Martinem dalej.
Jak dla mnie ten film jest z kategorii "fajny, ale słaby". Choć sama końcówka - mistrzowska!
Pierwsza część to peany na temat magicznych pigułek. Jest ci smutno - weź pigułkę, a będzie weselej. Jesteś słaby - weź łych z kociołka Panoramiksa! Brakuje ci energii - weź sok z gumijagód! A na wszystkie inne smutki setka wódki, to nikomu nie zaszkodziła.
Ludzie są smutni, mają problemy, przytłacza ich szarość życia - hej, weź to na miękko, zajrzyj do kieliszka a wszystko stanie się kolorowe! Daj spokój z pracą nad sobą, to długotrwałe i trudne, jedna pigułka załatwi problemy wszelakie. Co prawda może powodować komplikacje rodzinno-służbowo-towarzyskie, ale co tam, weź kolejną!
W zasadzie nie mam nic do tego :-) Myślę że lampka wina jeszcze nikomu nie zaszkodziła a piwko do obiadu to sama zdrowotność. troszkę tylko szkoda, że film pokazuje że wystarczy "klik" i troski idą w cień i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stajemy się młodzi, piękni, mądrzy, a w dodatku wokoło rozsiewamy motylki.
Druga część filmu uderza w ciosane siekierą nuty. Akcja wiadomo czym się skończy i pod płaszczykiem badań naukowych przemycana jest myśl "heja, niech puszczą wszelkie hamulce, piekła nie ma, no bo co się może stać". Z totalnie abstrakcyjnych powodów dorośli faceci próbują rozwikłać zagadkę "co się stanę jak dam sobie w palnik?". Oczywiście prowadzi to do absolutnie odkrywczych, zupełnie nieprzewidywalnych i zaskakujących wniosków! Któż by mógł się spodziewać że będąc naprutym raczej nie jest dobrze pokazać się w pracy lub padniecie na pysk pod domem sąsiada raczej nie jest dobrym widokiem z rana dla własnych dzieci. Prawda że to niesamowite?
I znów mocno dyskusyjne rozwiązania, typu "walnij se kielonka przed egzaminem, albo nawet trzy, a filozofia będzie twoją silną stroną". No raczej nie bardzo.
Ale świetne zakończenie, pokazanie radości życia, wyzbycie się blokad i otwarcie na innych. Fajnie jest sobie drinknąć - ale nie jest to konieczne aby cieszyć się życiem. A nawet jak sobie zafundujesz ułamek promilka - hej, jest święto, pamiętaj tylko aby nie przedobrzyć.
Oczywiście jest to film o walce z problemami, o traumach, o toksyczności związków, o ukrywanych prawdach i pokazywanych kłamstwach, o szukaniu sensu życia, ideałach, znajdywaniu w sobie rodości i optymizmu na kolejny dzień. O tym że potrzebujemy pochwał, akceptacji, wysłuchania, zainteresowania. Że fajnie jest móc zawsze wrócić do domu albo liczyć na starych kolegów, że warto pielęgnować swoje pasje, nawet gdy mogą wydawać się głupie albo dziecinne. Troszkę tylko szkoda że podano to w płaski sposób - można sobie z problemami życia radzić, ale strzykawka z narkotykiem robi to przyjemniej, szybciej i prawie bez efektów ubocznych...
Mam to samo. Czytając recenzje spodziewałam się arcydzieła. Dobrze się oglądało, ale cały czas czekałam na coś , aż tu raptem film się skończył . Gra aktorska wspaniała klimatycznie też ok, ale nie przesadzałabym z zachwytami .
To podajcie lepszy film, może też wolicie kupować dorsza i poprostu nie załapaliście fabuły
a ja miałem tak z tym filmem,ze jednoczesnie przyjemnie mi sie go oglądało ale tez się meczyłem,w połowie zrobiłem przerwe i pozniej juz wracac do niego nie chciałem ale jak to zrobiłem to oglądałem do konca i nawet byłem zadowolony
Tak i Kopernik też była kobietą - hahahaha - jakbym był kobietą to bym nie pisał "naczytałem i nasłuchałem" - widzę że orłem z języka polskiego to ty nie jesteś.
Hahaaa uuu , nie czaisz , jak kleju pisze że jesteś kobietka , to jesteś i ch.j .
Ogólnie racja, film spoko, ale bez rewelacji. Trochę to samo założenie z eksperymentem jest dość naiwne, szczególnie jak na ten wiek. Trochę sporo przekłamania jest z tą gloryfikacją alkoholu. "Beach Bum" lepszy, bo bardziej uniwersalny, bardziej odwołujący się do samej radości życia i szukania jej.