Sam zamysł fabuły może i dobry, ale.. psychopata- terminator, zabijający dziesiątki ludzi, zanim zostanie złapany, w tym dużą część na komendzie, gdzie stado gliniarzy nie potrafi dać mu odporu, jeżdżący głównymi ulicami wielkiego, amerykańskiego miasta po dokonaniu kilku morderstw, niezłapany przez nikogo.. przez takie trochę - nie oszukujmy się - naciągane historie, ocenę obniżam. Nie oglądało się go tragicznie, ale po obejrzeniu pozostało wrażenie, że to bajeczka.. dla dorosłych.
Dodaj motyw żony, która nie zdradziła, ale miała wyrzuty sumienia, których chciała się pozbyć, zrzucając winę za zdradę (której nie było) na męża... widocznie scenarzysta w trakcie kręcenia filmu się rozmyślił. Oraz antyterrorystów, którzy co chwila wchodzili sobie na linię strzału a na czwarte piętro po schodach biegli blisko 10 minut.
Ciekawa wariacja wokół filmu "Nieznajomi z pociągu", ale uproszczenia fabuły sprawiają, że film jest tylko niezły, podczas gdy miał prawdziwy potencjał być naprawdę dobry.
Tak ode mnie to zniszczyło mnie w momencie kiedy po całej rozwałce na komisariacie przypałętał się jeszcze jakiś gliniarzyna i zamiast z zaskoczenia wypalić w drania to zdradza się okrzykiem "Freeze!". Mistrz po prostu. Suma sumarum pozytywnie się zaskoczyłem, choć niektóre kadry i ujęcia... jakieś takie sztywne, jak z kina klasy B
Dokładnie! Lepiej bym swoich odczuć nie opisał. Co się tyczy Mistrza to sobie tłumaczę, że to piesek, którego wciąż uczono i tresowano w używaniu "Freeze!" zanim się strzeli :D I do tego widzi gościa w policyjnym mudurze. A nuż to swój człowiek z komendy.
Sam zamysł i początek filmu nieźle się zapowiadał, prawie dałem się nabrać, że to bedzię coś bardziej konretnego :)