To chyba najnudniejszy film biograficzny ostatnich lat. Zmarnowany potencjał tym bardziej, że mówi o człowieku związanym z dość ciekawą branżą i szybkim sportem. W pierwszej części filmu patrzymy głównie na chodzącego, uśmiechającego się Travoltę trzymającego puchary i spotykającego się z ludźmi.
Drętwe dialogi, plastikowa gra aktorów, koszmarnie tanie CGI i film nie zmierzający w żadną stronę.
Bieda.
3/10