grafomańskimi dialogami. A może raczej monologami nowojorczyka rozpisanymi na wiele głosów. Najśmieszniejsze lub najsmutniejsze są te, gdy Teksańczycy nawijają jak studenci nowojorskiego koledżu.
Materiału niestety było tylko na krótkometrażówkę, musieli czymś rozepchać do ponad 100 minut.